„Clark Kent… Nie jest Supermanem?” – takie pytanie napisane dużymi białymi literami odcina się wyraźnie na okładce albumu. Wspomniany mężczyzna zawitał do uniwersum już w poprzednim tomie, wprowadzając wszystkich w osłupienie. Przecież on i Człowiek ze Stali to ta sama osoba, więc jakim cudem mógł pojawić się i twierdzić, że nigdy nie był superbohaterem?
Komiks rozpoczyna zeszyt wyjaśniający, skąd Lex Luthor miał pelerynę zmarłego Supermana. Fabułę poprowadzono w taki sposób, żebyśmy zaczęli zastanawiać się nad przemianą wewnętrzną niegdysiejszego łotra. Kiedy w pierwszym tomie przywłaszcza sobie pelerynę, wydaje się, że to profanacja. Człowiek, który większość swego życia poświęcił, aby pozbyć się z nieba przybysza z Kryptona, rości sobie prawa do jego symbolu? Tym razem scenarzysta, zamiast wywoływać oburzenie u czytelnika, pozwala spojrzeć mu na tę sytuację oczami Lexa. Jego narracja, a także fakt, że osoba bliska jego sercu leży w śpiączce rzuca na tę postać nieco inne światło. Nadal co prawda nie wierzę w cudowną przemianę postaci, ale on sam zdaje się aspirować do bycia lepszym człowiekiem. Po tym wstępie fabuła zaczyna skupiać się na głównym bohaterze tego tomu, czyli Clarku Kencie. W sytuacji, gdy cały świat ma go za Supermana, ten próbuje udowodnić, że to fatalna pomyłka. Przekonać musi nie tylko opinię publiczną, ale także nowego Człowieka ze Stali. Ta nietypowa sytuacja skłania do refleksji: kim byłyby Clark Kent, gdyby urodził się na Ziemi? Nie musiałby udawać fajtłapy (bo w jakim celu?), a ryzyko, jakie by podejmował, przyglądając się szemranym interesom elit mogłoby być postrzegane w kategoriach lekkomyślności, czy nawet głupoty. Wytrwałe podążanie za gorącym tematem firmy mającej w szafie kilka trupów, zmusza Clarka do włamania. Czy samotne i bezprawne przebywanie w jaskini lwa, to rozsądny pomysł? W tym wątku nieco więcej gracji i doświadczenia ma Lois. Tym razem nie mierzy się jednak z grupą bandytów, ale alternatywnymi wersjami swoich przyjaciół. Prowadzi własne śledztwo, którego celem jest odkrycie, co przydarzyło się jej odpowiedniczce.
Na wspomnianej już okładce albumu (czy wy widzicie tę piękną klamrę kompozycyjną?) Dan Jurgens określony jest mianem legendarnego scenarzysty. Prawdopodobnie każdy komiksiarz, który zaczytywał się swego czasu w TM-Semickach, zgodzi się z tym określeniem. W drugim tomie Action Comics scenarzysta udowadnia, że nadal potrafi pisać ciekawe komiksy z Supermanem w roli głównej. Poprzednia część serii była nostalgiczną podróżą do lat 90. i przypomnieniem kultowej Śmierci Supermana. Teraz mamy okazję podziwiać Jurgensa pracującego nad zupełnie nową opowieścią, niebazującą na jego starych historiach. Pokazuje on, że potrafi stworzyć nie tylko zajmującą bijatykę, ale także ciekawe relacje pomiędzy postaciami. Myślę, że każdy: zarówno fan klasycznych historii z Supermanem, jak i zupełny laik znajdą coś dla siebie w tej serii.
Action Comics tom 2: Powrót do Daily Planet
Scenariusz: Dan Jurgens
Rysunki: Art Thibert, Stephen Segovia, Tom Grummet, Patrick Zircher
Przekład: Jakub Syty
Wydawca: Egmont
Data premiery: 21.02.2018 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Objętość: 120 stron
Format: 167×255
Druk: kolor
Papier: kreda
Cena: 39,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com