Minutemani są już przeszłością. A raczej byli, bo coraz więcej z nich pojawia się tu i ówdzie. Aktywowani przez jednego z dwóch tajemniczych mężczyzn odzyskują pamięć o dawnym życiu. Są to bardzo niemiłe wspomnienia, których żaden normalny człowiek nie chciałby mieć w swojej głowie…
Shepherd i Dizzy już w poprzednim albumie pozornie przypadkowo dotarli do młodego mężczyzny pracującego na stacji benzynowej, teraz Graves składa mu wizytę… Wylie – bo tak nazywa się protagonista, zajmuje swoje życie obijaniem się w pracy, marudzeniem, że za mało mu za to zajęcie płacą i popijaniem piwa w okolicznym barze. Dlaczego dwójka poważnych i tajemniczych mężczyzn zainteresowała się kimś takim? Czy możliwe, aby miał jakąś mroczną przeszłość? A może są ku temu jeszcze inne, tajemnicze powody. Poza tym wątkiem lwią część albumu zajmie historia chłopaka odsiadującego wyrok w więzieniu. Ma tam kilku przyjaciół, ale także wrogów czekających na dogodny moment, aby skrócić za jednym zamachem jego odsiadkę i życie. Walka o przetrwanie w więzieniu nie różni się niczym od walk na ulicach. Może częściej używa się własnoręcznie robionych noży zamiast pistoletów.
Niestety w albumie jest dużo mniej prostych wątków sprowadzających się do ludzi, którzy po prostu otrzymali walizkę z nienamierzanymi nabojami i broń, aby zrobić z nich użytek.
To było to, co najbardziej fascynowało mnie w pierwszym tomie: dramatyczne ludzkie historie, które były prostowane przy użyciu pistoletu. Poszkodowani mieli swoją zemstę, ale dawała ona także poczucie sprawiedliwości. Podczas lektury trzeciego tomu w ogóle tego nie odczuwałam. Świat w nim przedstawiony jest zepsuty i bardzo niesprawiedliwy, ale mało kto coś z tym robi (i zazwyczaj próby nie kończą się dobrze). Co jednak muszę docenić to odkrycie, że teczki hojnie rozdawane przez Gravesa nie są przydzielane przypadkowo. Osoby, z którymi skontaktował się agent, okazały się niezwykle cenne w wojnie toczonej pomiędzy Minutemanami.
Pierwsza połowa albumu skupiająca się na codziennym życiu więzienia niesamowicie mi się dłużyła – zupełnie bez sensu rozciągnięto do kilkudziesięciu stron. Większość tego fragmentu sprowadza się do gadających ze sobą slangiem mężczyzn, których losy w najlepszym wypadku są mi obojętne. Dopiero później akcja nabrała tempa, a kilka wątków zaczęło się zazębiać. Niestety nie mogę też zapomnieć fragmentu opowieści skupiającym się na narkomanie, który ze swoją walizką i kumplem jeździ po Stanach. Wątek ten nie tylko nic nie wnosi do historii, ale także męczy nielogicznym zachowaniem głównego bohatera.
Lekturę trzeciego tomu przerywałam kilka razy, żeby iść porobić coś ciekawego ze swoim życiem. Rysunki Risso, na których większość postaci wygląda niemal tak samo, nie pomagały mi skupić się na lekturze (jestem świadoma, że są na świecie może 4 osoby nielubiące jego twórczości i ja do nich należę). Byłam już mocno przekonana, że pożegnam się z tą serią, kiedy nagle… nabrała ona tempa. Wylie przestał się snuć z kąta w kąt jak pobity psiak, w więzieniu doszło do konkretnego przestępstwa i w końcu rozwinięto nieco historię Lono – psychopaty mającego najwięcej charakteru spośród wszystkich bohaterów. Nagle przestałam rozpraszać się kolorem ścian w moim pokoju i skupiłam na komiksie, jak należy. Chyba jednak sprawdzę ten tom 4…
100 Naboi: tom 3
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Przekład: Krzysztof Uliszewski
Oprawa: twarda
Liczba stron: 528
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 119,99 zł
ISBN: 978-83-281-3420-1
Data ukazania się: sierpień 2018
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)