Lady S tom 6: Portugalski galimatias

Nazwanie szóstego tomu przygód Lady S „portugalskim galimatiasem” jest nadzwyczaj trafne. Na Szanię czeka w tym słonecznym kraju wiele przygód, wzruszeń, a także niespodziewanych zwrotów akcji. A wszystko to jak zawsze w pięknej oprawie graficznej, do której mogliśmy już się przyzwyczaić podczas lektury poprzednich części.

Lady S tom 6: Portugalski galimatias okładkaPo wydarzeniach w Krecie w Waszyngtonie bohaterka ma zakaz wstępu na teren Stanów Zjednoczonych. Zdaje się nie być to dla niej problemem, gdyż ma zapewnioną dobrą pracę jako tłumaczka w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Jednak spokojne życie bohaterki nie trwa długo, gdy CIA prosi o jej obecność w Lizbonie. Pojawił się tam ktoś z przeszłości dziewczyny, kogo tylko ona może zidentyfikować. Niestety nie podoba się to włodarzom Rosji, którzy wysłali już swoich agentów w celu likwidacji kłopotliwej jednostki. Jakby komuś mało było strzelanin, walki o przeżycie i uciekania przez okno w samej bieliźnie, to uspokajam – wszystko to odnajdziecie w albumie. Przez mniejsze i większe zbiegi okoliczności Szanię weźmie na celownik pewna grupa terrorystyczna planująca przeprowadzenie zamachu w Strasburgu. To głównie ten wątek dostarczy czytelnikowi emocji i ciekawych zwrotów fabularnych. Muszę tu jednak zauważyć, że motyw poważnego i groźnego terrorysty wsuwającego do torebki nowo poznanej kobiety superważnej dla jego operacji płyty CD wydaje się nieco naciągany. A to właśnie od tej decyzji odchodzi długa nić fabularna z próbą odzyskania podrzuconego przedmiotu, a później wyeliminowania bohaterki. Zbyt wiele zbiegów okoliczności na początku albumu, odrobinę przeszkadzało mi w lekturze.

Ach te rysunki…

Ponownie ilustracje Aymonda zachwycają swoją szczegółowością, zwłaszcza w większych kadrach, gdzie ukazane jest tło wydarzeń. Sama okładka albumu zdradza, czego mniej więcej możemy się spodziewać, jednakowo w sferze rysunków, co kolorów. Poza pierwszymi dwoma stronami akcja rozgrywa się w miejscach ciepłych i zazwyczaj słonecznych. Nawet jeżeli bohaterowie wybierają się do miasta wieczorem, to użyte kolory (najczęściej różne odcienie żółci) sprawiają, że kadry wyglądają ciepło. Trudno znaleźć drugą serię komiksową, w której barwy tak świetnie współgrają z fabułą. Bardzo dobrze widać to na przykładzie wspomnianych wcześniej dwóch pierwszych stron – niby też znajdują się na nich żółcie i czerwienie, ale przygaszone. Do tego zdecydowanie więcej czerni i grube białe płatki śniegu sprawiają, że inaczej odczytujemy klimat kadrów.

Lady S tom 6: Portugalski galimatias przykładowa strona

Kolejny tom Lady S nie przyniósł większych zaskoczeń. Przeszłość dziewczyny oraz sekrety jej tajemniczego pracodawcy poznaliśmy już wcześniej, także teraz możemy po prostu cieszyć się przygodami ponętnej bohaterki. Jej współpraca z CIA czy Orionem przebiega bez większych zgrzytów, ponieważ wszystkie karty zostały już dawno odkryte. Chociaż ponownie przeszłość dziewczyny da o sobie znać, to jednak tym razem w pozytywny sposób. Szanię spotka kilka wzruszających, chwytających za serce momentów. Poza tym będzie jak zawsze z wielką gracją unikać gradu kul, uciekać przed uzbrojonymi przeciwnikami albo próbować z nimi walczyć.

Zobacz recenzję siódmego tomu Lady S. >>>>

Lady S tom 6: Portugalski galimatias

Tytuł oryginału: Salade portugaise
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: Philippe Aymond
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Kubusse
Data publikacji: 12.2017
Wydawca oryginału: Dupuis
Data wydania oryginału: 11.2009
Liczba stron: 48
Format: 215×290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN: 978-83-941480-6-5
Cena: 38 zł

Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)

Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com