W Gotham Mroczny Rycerz nigdy się nie nudzi, ale ostatnio przestępcy są nad wyraz aktywni. Batman pędzi od jednej katastrofy do kolejnej, usiłując posklejać kawałki układanki i zrozumieć kto stoi za skomplikowaną intrygą. W końcu poznamy odpowiedź na to pytanie, ponieważ w tym miesiącu zadebiutował ostatni – trzeci tom Wiecznego Batmana.
Miasto jest w chaosie i rozsypce. Wrażenie, że garstka bohaterów dbająca o sprawiedliwość to za mało, pogłębia się z każdą stroną. Czytelnik zalewany zostaje przestępstwami, spiskami i postaciami. Głównym trzonem fabuły jest śledztwo prowadzone przez Mrocznego Rycerza. Próbuje on nie umrzeć z wycieńczenia, kiedy dostaje coraz to nowe wezwania. W trzecim tomie widzimy go jako zmęczonego człowieka, którego obdarto ze wszystkiego – sprzętu, pieniędzy i dobrego imienia. Czy w końcu się złamie? Zrezygnuje? Podda? Podróż u boku bohatera przez cały świat w poszukiwaniu wskazówek śledzi się z przyjemnością, a obserwowanie jak popada w szaleństwo stanowi przekonującą część fabuły. Ciekawe jest także zakończenie, a więc za intrygą stał… nie, nie zrobię wam tego. Powiem tylko, że nie spodziewałam się kto, zza kurtyny, pociągał marionetkami. Można kłócić się czy ma to sens, czy niekoniecznie, ale w historiach ze złoczyńcą, ukrywającym swą tożsamość przez kilkadziesiąt zeszytów zaskoczenie jest mile widzianym uczuciem. Szczególnie jeśli przez całą serię kilka razy Mroczny Rycerz był pewien, że złapał już osobę odpowiedzialną za wszystkie machinacje.
Komiks prezentuje się gorzej, jeśli chodzi o wątki poboczne. Część z nich dłuży się już od pierwszego tomu, a zakończenie zaserwowane w ostatniej części, w żaden sposób nie rekompensuje konieczności przebrnięcia przez nie. Mówię tu o śledztwach, jakie prowadzą Red Robin oraz Batwing – z powodzeniem można by wyrzucić te fragmenty i nieco uszczuplić serię, która liczy aż 52 numery. Pozostając w wątku objętości opowieści, nie sposób nie pochwalić wydania tego tytułu: całość zmieszczona w zaledwie trzech tomach (czy raczej tomiskach).
Ilustracje są zróżnicowane, ponieważ za rysunki i tusz odpowiadało ponad dwadzieścia osób. O dziwo przeskoki pomiędzy różnymi stylami nie przeszkadzają – postaci są tak charakterystyczne, że nie ma problemu z ich rozpoznaniem. Jeżeli chodzi o scenariusz to seria miała wielu rodziców, przez co jest nierówna. Świetnie zaprezentowano Batmana, Alfreda czy Jima Gordona, ale nie zrobiono nic interesującego z Red Robinem czy Hushem. Dobra historia traci na swojej dynamice poprzez doklejenie do niej wątków pobocznych. Nie są one bardzo długie, ale przeszkadzają w odbiorze niczym reklama wyskakująca na stronie internetowej.
Kiedy ukazała się już cała seria czas odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: czy warto kupić? Główna intryga sama się broni, a mnogość bohaterów pozwala lepiej ich poznać i zobaczyć jak współpracują. Szczególnie jest to ważne przy członkach bat-rodziny, których solowe przygody niestety nie zostały (jeszcze) wydane w Polsce. Wieczny Batman jest też istotny ze względu na wprowadzenie do świata Nowego DC Comics postaci Stephanie Brown, za którą fani tęsknili od restartu uniwersum. Sprawia to, że nie żałuję kompletu dumnie stojącego na półce.
Tytuł: „Wieczny Batman” tom 3
Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, Tim Seeley, Kyle Higgins, Ray Fawkes
Rysunek: Andrea Mutti, Fernando Blanco, Joseph A Quinones Jr.
Okładka: Cliff Chiang
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: Egmont
Data publikacji: 5 października 2016 r.
Wydawca oryginalny: DC Comics
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 420
Format: 170×260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena: 99,99 zł
Reenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com22