Ten rok rozpoczęłam z tomem The Spectacular Spider-Man w ręku. Trochę obawiałam się lat 90’ w Marvelu i odkładałam lekturę bardzo długo. 2022 kończę z następnym komiksem wydanym przez Muchę, który powstał w czasach nienaturalnie umięśnionych herosów. Venom wziął mnie jednak z zaskoczenia. Po lekturze Carnage – Czerń Biel i Krew, spodziewałam się czegoś bardziej współczesnego. Okładka również nie sugeruje, jak będzie wyglądała zawartość. Ponownie cofnęłam się w czasie o trzy dekady!
Eddie Brock nie jest już tym morderczym psychopatą, co kiedyś. Przepracował swoją nienawiść do Petera Parkera i postanowił mu odpuścić. Nie motywowany już zemstą skupił swoje zdolności na… pomocy słabszym. Wraz ze swoim symbiotycznym przyjacielem śmiga po rodzinnym San Francisco i daje się we znaki oprychom grożącym bogu ducha winnym ludziom w ciemnych alejkach. Tytuł Venom Zabójczy Obrońca nie jest jednak przypadkowy. Eddie permanentnie pozbywa się jednostek nieumiejących zachować się w społeczeństwie. Zbrodnia prawdziwie nie popłaca!
Wakacje w słonecznej Kalifornii?
Przybycie bohatera do miasta zaalarmowało stróżów prawa oraz Spider-mana, który w trybie pilnym zaopatrzył się w bilet na samolot. Eddie nie szuka kłopotów, a jedynie chciałby gdzieś się zaczepić, a w wolnych chwilach pomagać potrzebującym. Czy jest w tym coś złego? Niestety wymiar sprawiedliwości nie chce zapomnieć o zamordowanych przez Venoma osobach. Bohater lawiruje więc pomiędzy policją, Spider-Manem, a grupą nowych przyjaciół. Wyrzutki i bezdomni z miasta trzymają się razem i właśnie z nimi mężczyzna widzi swoją przyszłość.
Oczywiście nie może być zbyt kolorowo, bo oto bezduszny właściciel wielomilionowej korporacji postanowi przegonić włóczęgów z ich nowego domu. A jakbyście jeszcze mieli mało wątków, to inny bogacz tworzy specjalną grupę uderzeniową, aby zabić Venoma. Tom wydaje się skromny objętościowo, ale fabularnie to POTĘŻNA lektura. Pierwszy zeszyt kończy się cliffhangerem sugerującym podróże w czasie. Muszę przyznać, że w to uwierzyłam – lata 90’ nie takie szaleństwa mają na koncie. Tym razem jednak okazała się to tylko blefem, wyjaśnionym zupełnie inaczej.
Za rysunki odpowiadali Mark Bagley i Ron Lim i są one kapsułą czasu. Nie chodzi tylko o napakowanego do nieprzyzwoitości Eddiego i nienaturalnie chudej MJ. Niesamowite są dla mnie „stroje z epoki”. Góra od bikini noszona do spodni, majtki na aerobik, czy męski tank top odsłaniający brzuch. Czy tak wyglądały wtedy wszystkie miasta USA, czy może tylko te w komiksach? Muszę żyć z tą niepewnością.
Przygody Venoma są zaskakująco przyjemne w lekturze. Od pierwszych stron przełączyłam się na podejście: „to jest stary komiks, więc może wydarzyć się wszystko” i bawiłam się przednio. Niezobowiązująca rozrywka w sam raz na długi grudniowy wieczór!
Venom Zabójczy Obrońca
Scenariusz: David Michelinie
Rysunki: Mark Bagley, Ron Lim
Kolory: Marie Javins
Tłumaczenie: Marek Starosta
Liczba stron: 144
Format: 180 mm x 275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 75,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)