Seria Rat Queens przeżywała wzloty i upadki. Po świetnym początku pojawiły się okropne zeszyty, ale w ostatnim tomie sytuacja nieco się poprawiła. Może nie była to tak porywająca przygoda, jak w pierwszym albumie, ale sprawne można było przejść przez historię i nie zgrzytać zębami. A jak Wielkie Magiczne Nic radzi sobie na tle całej serii? Zapraszam do lektury.
Pierwsza historia opowiada o losach Dave’a, czyli jednej z postaci, która towarzyszy Królowym (a szczególnie Vi) od samego początku. Powiedziałabym, że trochę późno na przedstawianie bohatera, ale zeszyt mu zadedykowany czyta się wyjątkowo dobrze. Może nie ma w nim za dużo naszych dzielnych protagonistek, a co za tym idzie scen walki/seksu/przeklinania, ale za to występuje trudna relacja ojciec-syn. Oboje bez wątpienia się kochają, niestety ich systemy wartości i oczekiwania są dramatycznie różne.
Ale przejdźmy w końcu do głównych bohaterek.
Królowe przeżywają przygody, do których już nas przyzwyczaiły: czyjeś żebra trzeba potraktować mieczem, aby mieć pieniądze na narkotyki i alkohol. Dziewczyny współpracują całkiem sprawnie, ale nie czuć już między siostrzanej więzi. Ot – grupka przyjaciółek wspólnie zabija potwory. Gdzieś pomiędzy starciami, w tle opowieści dzieją się rzeczy niezwykłe. Bohaterowie przestają istnieć i tylko jedna postać to zauważa – inne zachowują się, jak gdyby nigdy nie spotkały zaginionej osoby. Ojciec nie mógłby zapomnieć o posiadaniu córki, prawda? W grę musi wchodzić potężna magia.
Niestety przez prowadzenie wielu wątków miałam momentami wrażenie, że do komiksu wkrada się chaos. Chociaż opowieść o ukochanym Vi była przyjemną lekturą, to nie rozumiem, czemu służyła. Scenarzysta rozwijał postać, a potem jakby o niej zapomniał. Wątek zostaje nagle ucięty i inne sprawy wchodzą na pierwszy plan. Do tego w komiksie pojawiły się w końcu nawiązania do trzeciego albumu. Początkowo również wprowadzały dodatkowy bałagan – podczas lektury Najwyższych Fantazji pogodziłam się z tym, że nie powrócimy do odmętów cierpienia, jakie zaserwowały nam Demony. Z drugiej strony: naprawdę należało zamknąć ten wątek, odkreślić grubą linią i Wielkie Magiczne Nic właśnie to robi.
Za rysunki odpowiadał Owen Gieni i są one na tyle przeciętne, że zupełna zmiana stylu na kilka stron wyjątkowo mnie ucieszyła. Zwłaszcza że bohaterki osiągające trochę inny stan umysłu widziały wszystko jak w kreskówce z lat 30. Chętnie zobaczyłabym cały komiks narysowany w tym stylu.
Rat Queens tom 5 zamyka pewien mroczny etap życia Królowych, ale robi to nieco chaotycznie. Wrzuca bohaterki w różny czas i miejsce, w ogóle nie tłumacząc, jak i dlaczego się tam znalazły. Sprawdza się jako opowieść o walczących awanturniczkach przeżywających wspólnie abstrakcyjne przygody, ale zatraciła swoją świeżość i niezwykłość, które oczarowały mnie w pierwszych dwóch albumach.
Rat Queens tom 5: Wielkie magiczne nic
Autorzy: Kurtis Wiebe, Owen Gieni
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 152
Język: polski
Tłumacz: Bryll Marta
ISBN: 9788381107853
Wymiary: 17.0×26.0x0.6 cm
Cena okładkowa: 42 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)