Trzeci tom Rat Queens był dla mnie sporym zawodem. Postaci zachowywały się jak nie one, a decyzje podejmowane przez główne bohaterki nie miały najmniejszego sensu. Z pewną obawą sięgnęłam po następny album, mając nadzieję, że seria powróci na stare dobre tory.
Jak scenarzysta wybrnął z tego, co nawywijał w Demonach? Nijak. Bohaterki znowu są w komplecie i znowu wspólnie przeżywają przygody. Gerard jakimś cudem żyje, Hannah nie wygląda jak nastolatka w najgorszej fazie buntu… Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie przegapiłam jakiegoś albumu, ale jednak nie. W żaden sposób nie jest wyjaśnione, co właściwie stało się pomiędzy tomami. Czy oglądamy jakąś marę senną, iluzję czy świat alternatywny? Ani jeden kadr nie naprowadza czytelnika na trop, co jest dezorientujące. Nie wiem, czy w kolejnej części sprawa się wyjaśni, czy może scenarzysta nie pamięta o tym, co zrobił w serii wcześniej. Tym bardziej dziwią dialogi dotyczące przyjaciółki Hannah ze studiów czy sama obecność jej przyszywanego ojca.
Abstrahując od braku ciągu przyczynowo-skutkowego pomiędzy tomami: jak prezentują się przedstawione historie?
Są całkiem dobre, szkoda tylko, że w dużej mierze przegadane. Jak na współczesną opowieść o awanturniczkach walczących z potworami, to zbyt dużo stron wypełniona jest dymkami niczym w Marvelu w latach 70. Wynika to z tego, że scenarzysta przerzucił akcję z powrotem do Palisady, gdzie doszło do sporych zmian. Status postaci i miejsc należało nakreślić na nowo, a czy można zrobić to subtelniej niż kazać bohaterkom ze sobą rozmawiać? Oczywiście, że tak. Tutaj jednak nie uświadczymy przykładów takiej sytuacji.
W tej części serii za warstwę graficzną odpowiadał Owen Gieni. Jego rysunki określiłabym mianem poprawnych, bo oddają dobrze sceny walki i dynamiczne momenty, których oczywiście nie brakuje. Znacznie gorzej wypadają chwile spokojnej rozmowy. Rysownik ma problem z wyglądem postaci niebędących w bojowym szale. To, co momentami robi z ustami mówiących kobiet, zakrawa na kryminał. Przygotujcie się na wiele krzywych, nienaturalnie dużych warg.
Czwarty tom Rat Queens jest lepszy od trzeciego. Postaci nie zachowują się, jakby ktoś obcy kontrolował ich ciała, odzyskały swoje indywidualne cechy. Nadal jednak niestety nie jest to poziom dwóch pierwszych tomów. Gdzieś zapodziała się tamta lekkość i dobrze wyważona doza erotyki. Bohaterki walczą z potworami, szukają skarbów i za dużo piją, ale gra całkowicie pozbawiona jest stawki. Nie ma realnego zagrożenia czy frapujących sekretów (no może poza tym, co stało się pomiędzy dwoma albumami). Jako że mimo wszystko scenarzysta zaprezentował coś lepszego niż w Demonach, to zapewne sięgnę po piąty album. Mam nadzieję, że pomoże mi on podjąć decyzję, czy warto dalej zbierać serię, czy może dać sobie spokój ze Szczurzymi Królowymi.
Rat Queens tom 4: Najwyższe Fantazje
Scenarzysta: Kurtis J. Wiebe
Rysownik: Owen Gieni
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Maja Śmiałkowska
Cena okładkowa: 42,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)