Konwent trwający 4 dni? Czy to nie za dużo? Pamiętam jak po zdecydowanie krótszym Pyrkonie czy MFKiG wlokłam się do domu ostatkiem sił. Polcon okazał się być jednak wydarzeniem tak odmiennym, że wizja przyszłorocznej edycji imprezy, mającej trwać 5 dni, wydaje się dobrym pomysłem.
Od czwartku 20 sierpnia, aż do niedzieli 23 dnia miesiąca Politechnika Poznańska była miejscem spotkań fanów fantastyki w najszerszym tego słowa znaczeniu. Oczywiście pojawiłam się na miejscu z aparatem i przeświadczeniem, że utknę w olbrzymiej kolejce do kas. Ku mojemu zdziwieniu wcale tak nie było – kupno wejściówek, załatwianie akredytacji, wszystko szło szybko i sprawnie.
Gorzej sprawa się miała z wyborem prelekcji – prawie do samej imprezy nie byłam pewna czy się na niej pojawię, więc nie wczytywałam się w plan. Dopiero na miejscu przyszło mi decydować na co pójdę i tu zaczynał się problem. Z rozpiski otrzymanej przy kasie nic nie wynikało – tytuły prelekcji były enigmatyczne i nie wymieniono przy nich prowadzących. Zajrzałam więc do książeczki z opisami atrakcji – niestety nie były pogrupowane godzinowo lecz blokami tematycznymi, więc odnalezienie czegokolwiek było problematyczne. Zrezygnowana zaczepiałam znajomych prelegentów na korytarzu i pytałam kiedy będą coś prowadzić. Warto wspomnieć tu jednak o konkursach organizowanych na niektórych panelach – za wygraną otrzymywało się konwentową walutę i można było szaleć w sklepiku z nagrodami. Po zwycięstwie w konkursie wiedzy o Batmanie (taaa… wiem, że się chwalę) pomaszerowałam wymienić Polcoiny na książki i nuda w tramwaju już mi nie straszna (bardzo dziękuję osobom dyżurującym w sklepiku – super powieści poleciliście!).
Trzydziesty jubileuszowy Polcon nie mógł obyć się bez gości. Niestety nie udało mi się spotkać wszystkich (nie odnalazłam np. Bogusława Polcha – żałuję), ale odwiedziłam prelekcję m.in. Roberta Adlera czy Macieja Parowskiego, a przez obiektyw aparatu obserwowałam olbrzymią kolejkę do Andrzeja Sapkowskiego.
Najlepiej jednak ducha całej imprezy oddają fotografie cosplayerów. Leniwie przechadzali się oni po Politechnice i zachwycali swoimi strojami, a z resztą nie będę się rozpisywać, zobaczcie sami:
Po więcej fot zapraszam tutaj >>>>>>>
Pozostając w temacie cosplayerów, nie sposób nie wspomnieć o konkursie dla nich zorganizowanym. Atrakcja cieszyła się tak wielką popularnością, że ogonek na salę był większy nawet od tego do Andrzeja Sapkowskiego. Jury miało bardzo ciężki orzech do zgryzienia – wszystkie kostiumy były niesamowite i osobiście nie byłabym w stanie wybrać najlepszego. Wśród laureatów znalazła się Anuszka ze swoim przebraniem Małej Syrenki. W poruszaniu musiał pomagać jej książę ponieważ, jak na syrenkę przystało, nie miała nóg lecz płetwę. Nagroda w wysokości 500 zł powędrowała do AT’s LALAland za jej niesamowity strój Sabe, służki Padme Amidali z Gwiezdnych Wojen.
Następnym ważnym wydarzeniem było wręczenie Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Co roku fani fantastyki nagradzają nią najlepszych autorów tego gatunku. Nagrodę w kategorii opowiadanie otrzymała Anna Kańtoch za Sztukę Porozumienia, natomiast w kategorii powieść wygrał Michał Cholewa za powieść Forta. Jeżeli nie zapoznaliście się z nominowanymi opowiadaniami, można ściągnąć je za darmo tutaj.
Jak wspomniałam wcześniej, była to już trzydziesta edycja Polconu – dla mnie jednak pierwsza. Spodobało mi się to, że w porównaniu do innych konwentów ten był mniejszy, bardziej kameralny. Łatwo można było wpaść na korytarzu na znajomego, cosplayera czy nawet gościa zaproszonego na tę imprezę. Wspaniale spędziłam wakacyjny weekend poznając ciekawych ludzi zakręconych na punkcie komiksu czy fantastyki i już nie mogę się doczekać przyszłego roku 🙂
Relacja i foto: M. Chudziak (Blue Bird) Na obrazku wyróżniającym: Don Mario Drzewo Cosplay
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com