– Udało ci się ugotować ziemniaki w mundurkach?
– Tak, mamuś, nawet już je obrałam – odpowiedziałam z dumą.
– Ach, nie mówiłam ci, bo uznałam, że to oczywiste… – zaczęła moja rodzicielka, a mi się włos zjeżył na głowie. – Umyłaś te ziemniaki przed ugotowaniem?
Zapadła złowroga cisza. Wzięłam głęboki wdech.
– NIE, mamo! KONIEC, ustalmy coś! Nie możesz wymagać abym samodzielnie zrobiła jedzenie w kuchni! NIE UMIEM, o czym doskonale wiesz, a mimo to zatajasz takie informacje. A pytałam się, grzecznie się pytałam czy powiedziałaś mi wszystko, krok po kroku i stwierdziłaś, że tak! Nie rozumiem jak mogłaś…
– Czyli ugotowałaś pyry razem z piachem? – mamusia przerwała moją wypowiedź tym niesamowitym wnioskiem.
– Tak… – odpowiedziałam cicho i skierowałam się (okryta hańbą) do swojego pokoju, gdzie mogłam gruntownie przemyśleć sytuację.
Nie wiem właściwie o co chodzi – zrobienie kanapek czy miski płatków wychodzi mi pierwszorzędnie. Schody zaczynają się przy potrawach ciepłych (oczywiście pomijamy tu kawę i herbatę, bo to napoje, nie dania).
Ciasta
O! To mi się nawet udaje, tzn. pod warunkiem, że nie zjem za dużo surowej masy. No i że nie zapomnę nastawić timera w piekarniku. Kilka razy machnęłam ręką na budzik w piecu (przecież będę pamiętać o której godzinie wyjąć) i potem zeskrobywałam spaleniznę z babki mając nadzieję, że nikt się dowie. Ale przecież nie liczymy tego jako porażki, bo gruba warstwa cukru-pudru pięknie wszystko pokryła. Również niewarta wspominania jest kruszonka, do której zamiast cukru nasypałam soli – jedno i drugie mamy w identycznych pojemnikach. No dobra, być może RAZ jabłecznik zaczął się gotować zamiast piec. Pamiętam bąble jakie powstawały pod wpływem temperatury, co było zaskakujące przy tym cieście. Po weryfikacji przepisu okazało się, że zapomniałam dodać proszku do pieczenia. Każdemu może powinąć się noga, rodzina i tak zjadła to jabłkowe coś, więc najgorzej nie było.
Ciepła przekąska
Czasem moi rodzice (bardzo nieodpowiedzialnie) wychodzą z domu nie nakarmiwszy mnie! (Tak, należy to zgłosić do opieki społecznej, ale to nie jest artykuł o dysfunkcjach mojej rodziny). Niczym pierwotny łowca skradam się do kuchni. Mam taką magiczną szafę, w której jest zimno, i w której materializuje się jedzenie (jeszcze nie odkryłam skąd ono tam). Tym razem jednak szafa jest pusta. Na szczęście znajduję torebkę z truskawkowym kisielem. Twierdzę, że to potrawa, co prawda tylko o jeden poziom wyżej niż kawa, ale jednak potrawa! Głodna jestem, chcę szybko coś zjeść, więc ustawiam wysoką temperaturę (mamy kuchenkę indukcyjną, co wyjaśnia dlaczego jeszcze nie spaliłam domu). Kiedy nalewam gotowe danie do miseczki, stwierdzam ze zdziwieniem, że na dnie masa jest brązowa i trochę dziwnie pachnie. To był zwrotny punkt mojego życia. Udało mi się przypalić kisiel. Z tytki (że tak zaciągnę gwarą poznańską). Ile osób może pochwalić się takim osiągnięciem?
PS I tak zjadłam.
A może coś z patelni?
Do mięsa nie jestem dopuszczana przez swój klan (chyba nikogo z was to nie dziwni, c’nie?), ale kilka razy robiłam jajecznicę – o dziwo wszystko szło dobrze. Sukcesy w tej dziedzinie namieszały mi w głowie i sprawiły, że odeszłam od tradycyjnego robienia jajek. Jem jajecznicę zaledwie z 5 (jak ptaszek), a patelnię mam ogromną. Po co to myć? Może warto zastąpić ją innym naczyniem? Znalazłam w szafie mały garnuszek, podsmażyłam cebulę z masłem i wlałam jajka. Całość zaczęła się gotować, podsmażać i w efekcie powstała jajecznica, która w połowie była smażonym jajkiem. Nie cierpię smażonych jajek. W każdym razie NIE POLECAM robienia tego dania w garnku.
PPS To także zjadłam.
Wnioski płynące z tych rozważań są jasne:
1. Nigdy nie znajdę męża. Jak stwierdził mój znajomy “jeśli nie umiesz przyrządzić golonki, to nie istniejesz jako kobieta”. Ja nie umiem zrobić niczego więc jestem level wyżej! Nie istnieję jako człowiek.
2. Zawsze będę mieszkać z rodzicami, bo ktoś musi mnie karmić.
No chyba, że… jest tu ktoś, kto szuka degustatora potraw – proszę pisać w komentarzach. Tylko poważne propozycje! A teraz wybaczcie, zgłodniałam od tych rozważań, idę do kuchni sprawdzić czy znajdę coś jadalnego (ale nie wymagającego obróbki termicznej!).
Tekst: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com