Pod koniec czwartego tomu dziewczyny, tradycyjnie już, przeniosły się w czasie. Tym razem czeka na nie bardzo daleka przyszłość, będąca przyczyną wszystkich ich problemów. To z tego czasu pochodzą wielkie dinozaury bojowe oraz agenci ścigający bohaterki. Jak poradzą sobie one na wrogim terytorium? Jak odnajdą się w czasach tak różnych od ich własnych?
Przyszłość jest oczywiście bardzo dziwna. Wszyscy mówią osobliwym językiem, noszą futurystyczne stroje, a zwykła budka telefoniczna nie jest tym, czym się wydaje. Wtopienie się w tłum nie będzie prostym zadaniem. Poszukiwanie odpowiedzi dziewczyny rozpoczną w najlepszym możliwym do tego miejscu, czyli w bibliotece. Odkryją, że ich stara znajoma nadal żyje i ma się nieźle. Jakim cudem dotarła do przyszłości? Może będzie umiała odradzić, jak wrócić do domu! W międzyczasie Mac postanowi skorzystać z okazji i zadbać o swoje zdrowie, zanim wykończy je białaczka. Zakochana w dziewczynie KJ nie pozwoli jej samej pałętać się po futurystycznych szpitalach…
W końcu wątki z poprzednich albumów zaczynają się zazębiać. Nawet tom trzeci, który wydawał mi się oderwany zupełnie od wszystkiego i niepotrzebny odnalazł swoją rację bytu. Jeszcze nie wiadomo co z tego wyjdzie, ale raduje mnie, że scenarzysta nie dołożył kolejnej niezwiązanej z niczym nitki fabularnej, tylko zaczął łączyć te, które już posiada. Wprowadza to choćby odrobinę ładu do serii będącej chaosem i odbieram to jako krok w dobrą stronę. Szkoda tylko, że zakończenie sugeruje, że czeka na nas eksploracja kilku nowych światów jednocześnie.
Znowu jest bardzo ładnie
Myślę, że nikogo nie zdziwi twierdzenie, że rysunki Cliffa Chianga nadal są znakomite. Do tego album obfituje w jasne, pastelowe barwy, do jakich przyzwyczaił nas już Matt Wilson. To, co chciałabym pochwalić w warstwie graficznej, to sposób, w jaki przedstawiono miasto przyszłości. Nie jest to bowiem jedynie zlepek wielkich wieżowców ze szkła. Pośród nich znajdują się stare zabudowania Cleveland. Oczywiste jest, że kiedy miasta się rozbudowują to nie burzy się starych budowli – tutaj ta logika została zachowana. Niby mała rzecz, a jednak zrobiła na mnie wrażenie.
Już czwarty tom dawał kilka odpowiedzi i sprawił, że nie porzuciłam serii. Piąty wyjawia tożsamość Wielkiego Ojca oraz ciekawie rozwija wątek orientacji seksualnej jednej z bohaterek. Jak dziewczynki z lat 80’ zareagują na koleżankę lesbijkę? Trochę boję się ponownego rozproszenia bohaterek – wolałabym, żeby akcja kolejnego tomu nie była chaotycznym zlepkiem różnych przyszłości. Paper Girls udało się jednak wzbudzić mój ostrożny optymizm. Zobaczymy, co czeka na nas w tomie szóstym.
Paper Girls tom 5
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Ilustracje: Cliff Chiang
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)