Mignola i wampiry. Co mogło pójść nie tak? Wszak autor ten ma spore doświadczenie w pisaniu dobrych historii ze zjawiskami paranormalnymi oraz krwiopijcami. Wystarczy wspomnieć Hellboya albo Baltimore. Ale jednak nie wszystko wyszło tak dobrze, jak zawsze.
Dwójka pogromców wampirów ma w planach rozprawienie się z całym zamkiem tych potworów. Spotykają się one licznie podczas święta Walpurgi poświęconego samemu diabłu. Przytłaczająca liczba wampirów zgromadzonych w jednym miejscu jest kusząca, ale pogromcy nie dadzą sobie sami rady z tym zadaniem. Odwiedzają niepozornego Higginsa zamkniętego w klasztorze i pragnącego jedynie śmierci. Kiedyś jego droga przecięła się z tą objętą przez gospodarza zamku, w którym odbywa się Walpurga. Spotkanie to złamało mężczyznę i przemieniło w coś, co nie jest do końca człowiekiem. Teraz ma on okazję na zemstę i zakończenie swojej tragicznej historii.
Komiks jest przede wszystkim za krótki
Trudno rozwinąć sensownie wątki, jeżeli ma się na nie trochę ponad 50 stron. Opowieść ledwo się zaczyna i już mamy punkt kulminacyjny i koniec albumu. Brak jakiejkolwiek intrygi, a większość rozwiązania skupia się na brutalnej sile i bezpośredniej walce. Wczytując się w historię pana Higginsa, łatwo domyślić się, jakiego typu kreaturą nocy jest ten niepozorny mężczyzna. Jego późniejsza przemiana nie jest więc żadnym zaskoczeniem. Od samego początku spodziewałam się, jakie wydarzenia po sobie nastąpią i później jedynie odhaczałam kolejne punkty w głowie.
Wbrew temu, co może wydawać się po okładce, za rysunki nie odpowiada Mike Mignola. Zadanie to otrzymał Warwick Johnson-Cadwell. Jego kanciaste, nieco nierealistyczne ilustracje pasują do opowiadanej historii. Chociaż kolory wydają się zbyt jasne i jaskrawe jak na komiks, którego akcja dzieje się w zamczysku wampirów. Niestety liczyłam, że warstwa graficzna będzie choćby przypomniała tę, którą znajdziemy w Hellboyu. Nie bez wstydu przyznaję: okładka obiecała mi innego rodzaju doznania artystyczne, a ja dałam się na to nabrać. A stara ludowa mądrość przecież mówi, żeby nie oceniać książki po okładce…
Pan Higgins wraca do domu to komiks, który może spodobać się fanom Mignoli i osobom lubiącym krótkie, zamknięte opowieści. Mnie jednak nie oczarował, bo nie miał żadnego zaskakującego elementu. Fabuła była bardzo przewidywalna, a zakończenie rozczarowujące w swej prostocie. Po Mignoli piszącym w klimatach, w których zawsze się odnajdywał, spodziewałam się wiele więcej. Zabrakło nawet klimatu grozy i strachu. Pogromcy wampirów niczego się nie boją i dziarsko wchodzą w paszczę lwa. Tytułowy bohater nie ma już nic do stracenia i pragnie jedynie umrzeć, więc także nie okazuje lęku. Gra pozbawiona jest jakiejkolwiek stawki, a przez to mało zajmująca.
Zobacz recenzję komiksu Nasze potyczki ze złem >>>>
Pan Higgins wraca do domu
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunek: Warwick Johnson-Cadwell
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 56
Format: 170×260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788381104067
Wydanie: I
Cena z okładki: 45 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)