Czy czarno-biały argentyński komiks z pierwszej połowy lat 60. XX wieku może zainteresować czytelniczkę komiksu amerykańskiego? Co prawda lubię starsze pozycje, ale nie mam pojęcia, jaki poziom reprezentowały ponad pół wieku temu w Ameryce Łacińskiej. Czy tekst zamieszczony na okładce głoszący, że przed Mignolą i Millerem był Breccia, to tylko czcze przechwałki, czy coś jest na rzeczy? Chętnie sprawdziłam.
Mort Cinder umierał niezliczoną ilość razy.
Stawiał w swoim długim życiu wieżę Babel czy grobowiec egipskiej władczyni, był w załodze na statku niewolników i walczył m.in. pod Termopilami. Skrywa wiele tajemnic i niesamowitych historii, chociaż na samym początku tomu nie wydawał się głównym bohaterem. W świat przedstawiony w komiksie wprowadził czytelnika Ezro – starszy mężczyzna pracujący w antykwariacie mający olbrzymią wiedzę o czasach minionych i pozostawionych po nich pamiątkach. Jego spokojne życie odmieniło się, gdy otrzymał osobliwy artefakt… Na skutek dziwnych wydarzeń z pogranicza fantasy i horroru Ezro nie tylko spotkał Morta, ale także został jego przyjacielem.
Napięcie tylko rośnie…
Pierwsza część albumu, w moim odczuciu najlepsza, pokazuje biednego staruszka zagubionego pośród dziwnych, paranormalnych wydarzeń, wobec których jest bezbronny. Napięcie rośnie z każdym kadrem i nie sposób oderwać się od lektury. Dawno nie widziałam tak umiejętnie budowanego klimatu grozy i zagrożenia życia. W kolejnych historiach Mort ma okazję opowiedzieć o wydarzeniach ze swojego niekrótkiego życia. Opowieści bohatera są bardzo rozrzucone na osi czasu, ale jednakowo zajmujące. Dlaczego uważam je za trochę słabsze niż początek tomu? Bo są pozbawione stawki – nie ma wątpliwości, że bohater przeżyje. Mimo to dobrze czytało mi się wariację na temat historii o budowie wielkiej wieży sięgającej do nieba czy opowieść o grupie więźniów pragnących uciec z więzienia. W komiksie pojawiają się różne motywy: paranormalne, kryminalne, kosmiczne… Przy lekturze kolejnych fragmentów nigdy nie wiedziałam, w jaką stronę pójdzie narracja. Pojawi się duch? A może ktoś kogoś zamorduje?
Do tego wszystkiego należy dodać niesamowitą oprawę graficzną. Breccia rzeczywiście zasłużył na porównywanie do Mignoli czy Millera. Jego rysunki perfekcyjnie pasują do opowieści grozy. Dużo cieni, a także twarze bohaterów poorane zmarszczkami tworzą niepokojące połączenie. Oprawa graficzna świetnie podbudowuje klimat dziwnych opowieści.
Mort Cinder był dla mnie sporym zaskoczeniem. Mało jest komiksów, które pomimo kilku dekad na karku nadal bardzo dobrze się czyta. Cieszę się, że na naszym rynku pojawiają się takie perełki wyłowione w dalekich krajach, z których komiksy nie są powszechne w Polsce. Rzadko zdarza mi się być ukontentowaną, jeżeli album nie tłumaczy wszystkich swoich tajemnic. W tym wypadku mam jednak poczucie, że odpowiedzi nie są mi do niczego potrzebne. Fabuła była bardzo satysfakcjonująca i śledzenie losów bohaterów zupełnie mnie pochłonęło. Polecam serdecznie samemu się przekonać!
Mort Cinder
Scenariusz: Hector German Oesterheld, Alberto Breccia
Ilustracje: Alberto Breccia
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska, Iwona Michałowska-Gabrych
Format: 195×280 mm
Liczba stron:224
Oprawa:twarda
Druk:cz.-b.
Data wydania:19 wrzesień 2018
Cena okładkowa: 59,90 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)