Suicide Squad nigdy nie był standardowym superbohaterskim zespołem głównie dlatego, że nie składał się z obrońców sprawiedliwości. Rekrutowano do niego złoczyńców, których wysyłano na samobójcze misje, a w zamian obiecywano im skrócenie wyroku (lub prościej – niedetonowanie bomby wszczepionej każdemu po przybyciu do więzienia). Tym razem kilku niebezpiecznych złoczyńców może odjąć od czasu odsiadki aż 10 lat. To znaczy, o ile oczywiście wypełnią powierzone im zadanie.
Misja pozornie wydaje się prosta: zdobycie zaginionego przedmiotu. Niestety szybko okaże się, że jego tropem podąża także Reverse Flash, a aktualnym właścicielem jest Vandal Savage. W skład drużyny mierzącej się z tymi złoczyńcami będą wchodzić: Deadshot, Harley Quinn, Kapitan Boomerang, Killer Frost, Copperhead i Bronze Tiger (pozwólcie, że przyzwyczajona do oryginału nie nazwę go „Spiżowym Tygrysem”). Zmaganiom bohaterów przyglądać się będzie Amanda Waller – z palcem na detonatorze bomb wszczepionych w głowy Legionu Samobójców. Tym razem zupełnie inaczej, jak w komiksach czy filmie – nie będzie wahała się ani chwili przed wyeliminowaniem kłopotliwego agenta.
Animacja dobrze oddaje to, co jest główną cechą zespołu – nie składa się na niego grupa przyjaciół, ani nawet dobrych ludzi. Zabijają zawsze, kiedy wymaga tego sytuacja, co w krwawy, ale nieobsceniczny sposób pokazano. Chociaż wydają się skuteczni, to jednak nadal są zbieraniną psychopatów i morderców. Nie zawsze zgadzają się ze sobą i kombinują jak zerwać się Amandzie z krótkiej smyczy, na jakiej ich trzyma. Czasami mają ludzkie odruchy, ale przez zdecydowaną większość czasu nie pozwalają zapomnieć, że nie są miłymi gośćmi. Zresztą sama animacja pokaże dużo krwi, wylewającego się mózgu i bolesnych/śmiertelnych ran. W końcu mam do czynienia z produkcją, która się tego nie boi. Wizualnie całość wygląda bardzo dobrze, chociaż liczyłam, że twórcy poszaleją trochę z designem stroju postaci.
Deadshot niczym Iron Man
Przez mnogość bohaterów, a także ograniczony czas trwania animacji, każda z postaci ma zaledwie kilka cech charakteru. Najbardziej wybija się tu Deadshot dowodzący drużyną (i wyglądający jak Tony Stark w dziwnym prototypie zbroi). Oczywiście nie zabraknie nic niewnoszącego wątku jego córki i kilku dobrych uczynków, które spełnił w przerwie pomiędzy strzelaniem do różnych ludzi. Konstrukcja bohaterów jest prosta, ale dobrze oddaje to, co jest dla nich najistotniejsze. Jeżeli jednak liczyliście na głębszą analizę ich zachować i psychiki, to film wam jej nie zagwarantuje. Nie zmienia on też prawie nic w kanonicznym, komiksowym postrzeganiu postaci… z jednym małym wyjątkiem. Pewien bardzo poważny magiczny heros przedstawiony zostaje jako narcystyczny mężczyzna zarabiający na życie rozbieraniem się przed tłumem kobiet. Wątek poprowadzono lekko i zabawnie – rozładował trochę atmosferę śmierci i wybuchających głów zaserwowaną nam już w pierwszej części kreskówki.
Legion Samobójców: Piekielna misja to zaskakująco satysfakcjonująca produkcja. Po miernych komiksach i mało zajmującym filmie drużyna Amandy Waller doczekała się godnej interpretacji. Animacja ma kilka błędów logicznych (dlaczego raz bomba umieszczona w głowie zabija więźnia, a innym razem zarówno jego, jak i stojąca obok osobę?), ale nadal oglądanie jest bardzo fajną zabawą. Zupełnie w przeciwieństwie do komiksowej kontynuacji, którą odradzam (a którą oczywiście czytałam przed obejrzeniem filmu, bo podświadomie gardzę chronologią). Jeżeli dysponujecie wolnym czasem (film trwa prawie 1,5 godziny) i lubicie Suicide Squad, to nie macie się nad czym zastanawiać.
Legion Samobójców: Piekielna Misja
Reżyseria: Sam Liu
Scenariusz: Alan Burnett
Dystrybutor: Galapagos
Data premiery:2018-05-23
Język oryginału: angielski
Lektor: tak
Lektor języki: polski, angielski, czeski, węgierski
Dubbing: nie
Napisy: polskie, węgierskie, chińskie
Nośnik: DVD
Typ dysku: DVD-9
Dodatkowe nośniki: brak
Liczba nośników: 1
Dźwięk: Dolby Digital 5.1
Region: 2.0
Czas trwania: 82 minuty
Cena: 32,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)