Sztuki walki, wielkie mistrzostwa i techniki ataków niemal magiczne. Pośrodku tego wszystkiego mały chłopiec kochający ścierać się z silniejszymi przeciwnikami. Czyżby Dragon Ball? Nie! Lastman tom 1, który wyszedł niedawno nakładem Non Stop Comics.
Adrian Velba ciężko trenuje, aby zajść jak najdalej w corocznym wielkim turnieju. Nie jest najlepszy w swojej grupie, ani nawet przeciętny, ale nie studzi to jego entuzjazmu. Bohater posiada olbrzymią chrapkę na zwycięstwo, bo wiąże się z nim spora nagroda pieniężna. Chłopiec mógłby nią wesprzeć swoją samotną matkę, która ledwo wiąże koniec z końcem. Na skutek zbiegu okoliczności partnerem Adriana na czas turnieju pozostaje tajemniczy Richard Aldana. Nikt w miasteczku nie zna tego mężczyzny, a on sam zdaje się nie być obeznany z panującymi podczas starć zasadami. Kim jest przybysz? Czy u jego boku Adrian ma szansę na upragnione zwycięstwo?
Poza walkami z kolejnymi przeciwnikami w tomie znajduje się bardzo ciekawy świat. Miasteczko, w którym rozgrywa się akcja to dość małe miejsce. Wszyscy mieszkańcy się znają i właśnie dlatego przybycie nowego wojownika budzi zainteresowanie. Pomimo ciasnoty miejsca nie ma się poczucia, że kogoś to uwiera, że jest w jakiś sposób toksyczne. Ludzie odnoszą się do siebie z serdecznością, a drobne zatargi nie urastają do rangi problemów. W takim miejscu mógł u Aldana wykształcić się optymizm, naiwność i dziecięca egzaltacja. Poznając miasto, łatwo możemy zrozumieć, dlaczego protagonista posiada takie, a nie inne cechy: wypada to bardzo autentycznie. To samo można powiedzieć o matce chłopaka. Kobieta kocha i wspiera swojego syna – jego szczęście jest dla niej najważniejsze.
No i nie wiem, co myśleć o części artystycznej komiksu.
Wizualnie tom jest… specyficzny. Na rysunki składają się w dużej mierze cienkie linie, przez co momentami kadry wyglądają na zbyt uproszczone i niechlujne. Szary kolor zamiast tła jedynie potęguje to wrażenie. Zbytnia schematyczność w dynamicznych scenach walki wygląda w porządku, ale kiedy postaci rozmawiają, byłoby miło, gdyby rysownik pokazał coś więcej niż jedną emocję na kadr. Postaci wyglądają, jakby grały w kalambury i losowały uczucie, jakie mają zaprezentować. Zastanawia także, dlaczego jedynie pierwsze strony tomu są w kolorze.
Lastman określiłabym jako pozycję przeciętną. Jeżeli lubicie czytać akcyjniaki, w które wpleciona jest jakakolwiek fabuła, to komiks na pewno się Wam spodoba. To, co przy nim trzyma to rozentuzjazmowany chłopczyk i tajemniczy przybysz. Pierwszego nie da się nie lubić, a drugi skrywa tajemnice. Mam nadzieję, że jego historia będzie powoli odkrywana, a za tą fasadą z sekretów kryje się interesująca treść.
LastMan Tom 1
Scenariusz: Bastien Vivès, Balak
Rysunki: Bastien Vivès, Michaël Sanlaville
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics
Oprawa: Miękka
Format: 15×20,5 cm
Papier: Offset
Druk: Czarno-biały
Stron: 208
Cena: 39,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)