Lou to najszczęśliwszy pechowiec świata. Co chwila wpada po uszy w tarapaty, ale zaledwie po kilku chwilach i szczęśliwych zbiegach okoliczności udaje mu się cało wykaraskać z kłopotów. W poprzednim tomie udało mu się uciec ze strzeżonego obozu pracy i wpadł w ramiona pięknej nieznajomej. Jak rozwinie się ta relacja?
Zupełnym zbiegiem okoliczności nowo poznana kobieta nie tylko zakochuje się w bohaterze prawie natychmiast, ale co ważniejsze posiada wiedzę tajemną mogącą pomóc mu z jego klątwą. Nikt chyba nie chciałby zmieniać się w wygłodniałą bestię i nie pamiętać na drugi dzień ile osób się zabiło? Delia nie chce takiego losu dla ukochanego, a on sam… jakoś mniej się tym wszystkim przejmuje. Podczas lektury miałam wrażenie, że czytam o jakimś chorym 8-latku, niezdającym sobie sprawy z powagi sytuacji. Z drugiej strony była opiekunka, która w pełni pojmowała, jak krytyczny jest stan ej podopiecznego.
Cały komiks to jeden wielki ciąg zbiegów okoliczności i farta głównego bohatera
Potrzebuje pomocy? Znajduje zakochaną w sobie wiedźmę. Musi zdobyć dużo pieniędzy? Trzy strony i już jest ubranym w elegancki garnitur bogaczem. Skoro wszystko przychodzi mu z tak niesłychaną łatwością, to jakim cudem wplątał się w te całą kabałę? Tego jednego nie umiem zrozumieć. Wszystkie tarapaty znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po zaledwie kwadransie. Jako czytelnik nie za bardzo mam za czym podążać i czym się martwić.
Świat, w którym łatwiej jest potknąć się o złego czarownika, niż spotkać kogoś uczciwego ma oczywiście swój klimat. Jest to najmocniejszy atut serii od samego jej początku. Tym razem jednak tematy nielegalnej produkcji alkoholu czy mafii schodzą gdzieś na dalszy plan. W ich miejsce pojawia się dziwna magia i zakazane obrządki. Niby nie ma w tym nic złego, ale właśnie to specyficzny gangsterski klimat najbardziej mnie zajmował. Zwrócenie się w stronę paranormalnych wybryków nie jest niczym niezwykłym i unikatowym. Dodatkowo znam wiele dużo lepiej napisanych komiksów o czarach i magii. Seria zupełnie traci swój największy atut. Mam nadzieję, że nie bezpowrotnie.
Księżycówka tom 3 to kolejny spadek poziomu opowieści. Każdy tom, to jak jeden schodek w dół na klatce schodowej z komiksami. Nie można magicznymi rytuałami i zbiegami okoliczności napędzać fabuły cały czas. Przy trzecim takim zabiegu per tom nawet mniej wnikliwy czytelnik poczuje, że coś jest nie tak. Gra zupełnie pozbawiona stawki nie może trzymać w napięciu. Po lekturze Rue Le Jour zastanawiam się, czy ma sens kontynuowanie czytania i co musiałby zrobić tom czwarty, by ocalić sytuację.
Księżycówka tom 3 – Rue Le Jour
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Liczba stron: 120
Format: 180×275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 59,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)