W 1920 r. wprowadzono w Stanach prohibicję. Zabroniono produkcji, przewozu czy sprzedaży alkoholu (co ciekawe zakaz nie dotyczył spożywania). Dystrybucją napojów wyskokowych zajęły się organizacje przestępcze. W Chicago głównie mafia włoska (kontrolowała 50% handlu) i irlandzka, w Nowym Jorku żydowska (50%) i m.in. polska (12%). I tyle, jeśli mowa o historycznych ciekawostkach: zobaczmy, jak do tego tematu podszedł Brian Azzarello.
Główny bohater Lou Pirlo jest gangsterem z Nowego Jorku. Organizacja, dla której pracuje, hurtowo sprzedaje alkohol i chce pozyskać nowego wytwórcę tego zakazanego towaru. Bimber pędzony przez Holta jest wyjątkowo smaczny i dobrze byłoby mieć go w ofercie. Lou musi odwiedzić tego wytwórcę alkoholu mieszkającego w miasteczku u stóp Appalachów. Teoretycznie prosta robota: złożyć wieśniakowi propozycje współpracy. Odmowa nie wchodzi w grę, bo kto nie chciałby zarabiać więcej i dostarczać swojego produktu do całego Nowego Jorku? Odpowiadając na to pytanie: Holt. Mężczyźnie wystarczy mała wytwórnia bimbru, spokojne życie i sekrety, od których miastowi powinni trzymać się z daleka.
Senne miasteczko skrywa paskudnego potwora w jakiś sposób związanego z rodziną Holtów.
Kiedy Joe odkrywa, że nie ma co kłócić się z bimbrownikiem i trzeba brać nogi za pas, z Nowego Jorku przybywa wsparcie. Chciałoby się rzec: oni jeszcze nie wiedzą. Mężczyznom wydaje się, że przekonanie prostego człowieka ze wsi to bułka z masłem. I tu następuje zderzenie dwóch bardzo odmiennych kultur. Wyszukany język i garnitur nie zrobią wrażenia na twardym mężczyźnie z dubeltówką w dłoni i wilkołakiem chroniącym rodzinnego biznesu. Ta wyraźnie zarysowana różnica pomiędzy dwoma światami jest najmocniejszą częścią albumu. Starcie z małomiasteczkową rzeczywistością wyjątkowo mocno zaskoczy gości z wielkiego świata.
Chociaż nie jestem fanką rysunków Risso, o czym wspominałam już przy okazji 100 Naboi, to tutaj nie przeszkadzały mi tak bardzo. Kadry nie są zapaćkane czarnym tuszem w takim stopniu jak we wspomnianej pozycji od Vertigo. Dzięki temu są dużo czytelniejsze i mniej przytłaczające. Fani rysownika też znajdą coś dla siebie, bo specyficzne zbliżenia i twarze postaci nie pozwalają zapomnieć nawet na chwilę, kto je rysował.
Księżycówka tom 1 to album trudny do jednoznacznej oceny. Bardzo podobał mi się wątek gangsterów wrzuconych w zupełnie inną rzeczywistość, z jaką trudno się im uporać. Wątek nadprzyrodzony został bardziej zasygnalizowany niż rozwinięty, więc nie wiem, jaką rolę będzie finalnie pełnił. Wolałabym, żeby marginalną, bo obserwowanie relacji ludzi jest dużo ciekawsze niż patrzenie na potwora rozszarpującego kolejne ofiary. Jednak aby dowiedzieć się, w którą stronę rozwinie się motyw czarów, trzeba będzie poczekać na następny album. Miejmy nadzieję, że ukaże się jak najszybciej.
Księżycówka tom 1
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Liczba stron: 152
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 65,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)