Invincible tom 12

Żarty się skończyły – Thragg poszedł o krok za daleko i zabił jedną z najbliższych Markowi osób. Tym razem nie ma mowy o taryfie ulgowej i drugiej szansie. Zbliża się ostatnie starcie, które musi zakończyć się czyjąś śmiercią. Rodzina byłego przywódcy Vitrum, kontra bliscy obecnego imperatora. Szanse są wyrównane jak nigdy!

Invincible tom 12 okładka

Chociaż do potyczek pomiędzy postaciami dochodziło już w przeszłości wielokrotnie, to teraz czuć wyraźnie, jak ono jest ważne. Kirkmanowi udało się ponownie przedstawić wielkie stracie i jednocześnie oddać ciężar i powagę walki. To już nie są superbohaterskie przepychanki – chodzi o zemstę i zabezpieczanie przyszłości całej galaktyki. Tylko śmierć jednej ze stron zakończy ten konflikt i będzie satysfakcjonującym zakończeniem. Do tego tłem wydarzeń jest Ziemia, a więc planeta, gdzie wielu wojowników założyło szczęśliwe rodziny. Tym razem nie walczą o przetrwanie rasy, ale o ludzi, których kochają, co dodatkowo podkręca stawkę. Jednak nie tylko Vitrum stoi komiks.

Zobacz recenzję jedenastego tomu serii Invincible! >>>>

Jeśli śledzicie serię, to domyślacie się, że Thragg nie był jedynym wątkiem, który trzeba było domknąć

Na Ziemi czeka na Marka dawny przyjaciel o zapędach dyktatorskich, a także… syn. Dziecko, którego bohater nigdy nie planował mieć. I jeżeli mam już na coś narzekać, to na zepchnięcie tego tematu na obrzeża opowieści. Była to jedna z tych rzeczy, która bardzo mnie interesowała i ze zniecierpliwieniem czekałam na pierwsze spotkanie ojca i syna. Wszystko jednak wypadło mdło i nieciekawie. Jakby pisane na szybko, aby tylko nie zostawiać rozgrzebanej fabuły.

Na sam koniec tomu scenarzysta pozwala nam podejrzeć przyszłość długowiecznego Marka i niegdyś agresywnego imperium. Widać, jak wiele pomysłów jeszcze miał Kirkman i ile jeszcze dałby radę wycisnąć z tego uniwersum, jednak wtedy seria musiałaby mieć 120 tomów. Trzeba wiedzieć, kiedy skończyć i doceniam Kirkmana za tę umiejętność. Zbyt długie historie niestety z czasem tracą na atrakcyjności, a Invincible uniknął tego strasznego losu.

Nie sposób oceniać komiksu, nie patrząc na niego przez pryzmat wszystkich poprzednich albumów.  Invincible tom 12 jest bowiem zakończeniem przygód Marka. Mieliśmy okazję śledzić jego losy od czasów, kiedy był niepozornym nastolatkiem bez mocy, poprzez zostanie rodzicem, a na pomocy w budowaniu imperium Vitrum kończąc. Problemy miłosne, szkolne, później rodzinne przeplatane były świetną superbohaterską akcją. Seria bez problemu utrzymała moją pełną uwagę przez 12 opasłych tomisk. Jest fenomenalnym przykładem, że można bawić się z utartą i przemieloną konwencją superhero i stworzyć z niej coś nowego. Cóż mogę dodać poza: proszę, przeczytajcie, jeśli nie mieliście okazji!

Invincible tom 12

Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Ryan Ottley, Cory Walker
Tłumaczenie: Agata Cieślak
Papier: kreda
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170×260 mm
Stron: 344
Cena: 99,99 zł

Recenzja pierwotnie opublikowana na portalu: