Dom Szeptów tom 1

Sandman: Uniwersum był komiksem, od którego swoje istnienie zaczęło kilka osobnych serii. Pisałam już o Śnieniu, które nie porwało mojego serca, a teraz przyszła kolej na Dom Szeptów. Do pozycji podeszłam sceptycznie, zwłaszcza że nazwisko autorki zamieszczone na okładce nic mi nie mówiło i nic w tym dziwnego. Nalo Hopkinson to uhonorowana nagrodami pisarka… powieści fantasy. Dom Szeptów to pierwszy komiks, nad jakim pracowała (i póki co — ostatni).

Dom Szeptów tom 1 okładkaErzulie Fréda Dahomey to bogini miłości i piękna. Podróżuje swoją arką, na której zawsze gra muzyka i trwa dobra zabawa. Wyznawcy bóstwa mogą zawitać w tym miejscu, odprawiając stosowny rytuał, lub po prostu zbłądzić podczas snu. Bogini hojnie obsypuje błogosławieństwami dusze, które o to proszą, a sama pozostaje w mocy, dzięki ich czci i modlitwie. Wszystko to działa świetnie od wieków, ale oczywiście tylko do czasu.

Na skutek dziwnego zbiegu okoliczności do świata jawy dostaje się książka z biblioteki Luciena

Nie jest to byle jaka pozycja, ale wyśniona przez Szankpanne – bóstwo pandemii, odpowiedzialnego za wszystkie choroby dziesiątkujące ludzkość. Kiedy Erzulie spróbuje powstrzymać swojego boskiego krewniaka przed zdobyciem książki, trafi wraz ze swoim statkiem prosto do Śnienia. Zupełnie odcięta tam od modlitw swych wiernych wyznawców zacznie powoli tracić siły. W tym samym czasie zaraza Szankpanny rozprzestrzenia się w świecie jawy. Dusze ludzi dotkniętych chorobą trafiają do krainy Władcy Snów, a ich funkcjonujące nadal ciała czują się… martwe. Niektóre nie wiedzą co ze sobą zrobić, a inne proszą rodzinę, aby je pochować.

Za rysunki w tomie odpowiadał niejaki Dominike “DOMO” Stanton. Znowu musiałam szukać ratunku u wujka Google, bo absolutnie nic nie mówi mi to nazwisko. Jak się okazało, artysta tworzył wcześniej komiksy dla Marvela i maczał palce w takich tytułach jak Deadpool Family, czy Moon Girl and Devil Dinosaur. Był to jednak wkład w pojedyncze zeszyty, a nie całe serie i jakoś nie jestem tym faktem zdziwiona. Jego prace są do bólu przeciętne i wyjątkowo trudno jest mi napisać o nich coś więcej. Dużo bardziej niż rysunki moją uwagę przykuwała feria wesołych kolorów. Za nie podziękowania należą się koloryście: Johnowi Rauchowi.

Dom Szeptów tom 1 przykładowa strona

Początkowo trudno było mi połapać się w mitologii voodoo, wokół której kręci się fabuła. Postaci bardzo dużo mówią, ale niewiele tłumaczą. Połowa dymków, jakimi usiany jest komiks, tylko niepotrzebnie go zapychają. Brnięcie przez fabułę jest bardzo mozolne, a całość mogłabym streścić w czterech akapitach. Lektura zwyczajnie nudzi i nuży, a ja powoli zaczynałam kibicować wirusowi dziesiątkującemu ludzkość, aby szybciej zakończono tę nitkę fabularną. Nie wiem, czy album jest tak przegadany, bo autorka zawsze posługiwała się tylko słowami, a nie ich połączeniem z rysunkiem, czy po prostu nie czuje medium, jakim jest komiks. Śnienie było takie sobie/przeciętne, a niestety Dom Szeptów tom 1 jest od niego dużo gorszy.

Dom Szeptów tom 1: Moc podzielona

Scenariusz: Nalo Hopkinson
Rysunki: Dominike „Domo” Stanton, John Rauch
Przekład: Paulina Braiter
Oprawa: twarda
Liczba stron: 160
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 69,99 zł

Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)