Cosplay oznacza dosłownie „przebieranie” (od ang. costume playing). Ma swoje korzenie w kulturze japońskiej i polega na upodabnianiu się do fikcyjnych postaci z gier komputerowych, filmów czy komiksów. Na 25. Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi udało się nam porozmawiać z:

#nieśpie.com: Ile czasu zajmuje wam zrobienie jednego kostiumu?

Zel: To jest bardzo standardowe pytanie, a bardzo standardowa odpowiedź brzmi: to zależy. Zależy od nakładu pracy, tego, czy pracujemy ciągiem lub robimy sobie przerwy. Zależy także od rodzaju pracy jaką wykonujemy, czy robi się jeden element od początku do końca, czy tworzymy taśmowo. My zazwyczaj robimy taśmowo, na zasadzie linii produkcyjnej – jak coś jest pomalowane i się suszy, to mamy wtedy chwilę żeby robić coś innego, więc ciężko jest wyliczyć ile dokładnie czasu potrzeba.

kairi: To zależy także od ilości elementów, które są na danym stroju. Czy jest to prosty mundurek szkolny, czy zbroja z dużymi mieczami. Wiadomo, że zebranie materiałów też zajmuje trochę czasu, bo niektóre trzeba sprowadzać zza granicy. Po inne zamówione należy wybrać się parę razy na pocztę.

 

#nieśpie.com: Skąd w ogóle pomysł, aby się zacząć przebierać?

kairi: Kiedyś zobaczyliśmy na konwencie, że ktoś to robi. Postanowiłam, że też chcę się przebrać za swoją ulubioną bohaterkę i tak to się zaczęło, potem to już uzależnia.

Zel: Było to już dawno temu, początki to rok 2006. Od tego czasu dość aktywnie się udzielamy.

 

#nieśpie.com: Jaki był wasz pierwszy cosplay?

kairi: Mój pierwszy kostium to Rikku z „Final Fantasy 10”, gry na PlayStation 2, co czyni ją już trochę starą. Strój był praktycznie ze szmateksu – pocięte bluzki, adidasy, których oczywiście nie powinno być, moje własne włosy a nie peruka – co także bardzo psuło efekt. To nie był fantastyczny kostium, ale fajnie się bawiłam.

Zel: Ja robiłem Kuchiki Byakuyę z „Bleacha, kostium z kimonem, mocno w klimacie japońskim. Aczkolwiek wykorzystanie własnych włosów, dokładanie kiepskich, błyszczących materiałów sprawia, że nie jest to coś, czym się chwalę.

 

#nieśpie.com: Skąd brać materiały na takie kostiumy? W zwykłym sklepie chyba nie jest łatwo je dostać?

kairi: W momencie kiedy my tworzyliśmy te kostiumy, jeszcze nie było takiej dostępności materiałów w Polsce. W tym roku otworzyły się dwa sklepy, które proponują cosplayerom materiały takie jak wonderflex, worbla czy pianka, z której Jakub ma zrobiony strój.

Zel: Ja jestem prawie cały z pianki, koleżanka z wonderflexu. Jest jeszcze worbla – są to materiały termoaktywne, więc da się je wyginać, utrwalać na ciepło – tu przydaje się opalarka.

kairi: No i jak wspomniałam, można je już dostać w Polsce.

Zel: Poza tym są jeszcze pasmanterie i „budowlańce”.

 

#nieśpie.com: Skąd bierzecie inspirację do stworzenia kostiumów? Na jakiej podstawie wybieracie postać?

Zel: To zależy od człowieka, ale zazwyczaj są to rzeczy, które ktoś lubi, np. oglądam jakąś serię, ten bohater mi się podoba, więc zrobię jego strój. Czasem jest tak, że podoba mi się sam design, więc kryteria doboru są bardzo różne.

kairi: Niekiedy mówię, że coś mi się podoba, widzę jakiś fajny kostium i pytam Jakuba czy ma ochotę zrobić drugą postać z tej samej serii. Jakub niekoniecznie kojarzy daną serię, ale mówi „fajnie, podoba mi się, zapoznam się i coś zrobimy razem”. Także różnie to bywa, ale zazwyczaj są to ulubione postaci.

 

fot. by Studio Zahora

 

 

Po więcej zdjęć zajrzycie na deviantart Kasi i tublr Jakuba.

Na naszym facebooku zapytaliśmy się czy macie pytania do cosplayerów.  Otrzymaliśmy dwie wiadomości na które Zel i kairi odpowiedzieli.

Łukasz:  Co robicie potem ze strojem? Co sprawia większą przyjemność: upodobnienie się do ulubionej postaci, zwracanie uwagi innych, czy sam proces tworzenia stroju, a może jeszcze coś innego? (Chociaż to pewnie jest dosyć indywidualne dla każdego).

kairi: Wszystko zależy od tego, w jakim stanie znajduje się strój po występie i sesji zdjęciowej. Nierzadko zdarza się, że ulega on zniszczeniu podczas zdjęć, a nawet zostaje celowo podniszczony przeze mnie dla uzyskania odpowiedniego klimatu.  Wiele moich cosplayów wylądowało po tym w koszu. Kilka kostiumów, którym udało się „przeżyć” sprzedałam na zagranicznym forum. Pojedyncze elementy z niektórych z nich pozostały mi na pamiątkę do dziś. Myślę, że każdy etap cosplayowania niesie ze sobą inny rodzaj przyjemności. Tworzenie jest pełne ekscytacji, zwłaszcza w momentach, kiedy poszczególne elementy powoli zaczynają przypominać finalny efekt, który chcę uzyskać. Oczywiście w wielu przypadkach wybór stroju był spowodowany tym, że uwielbiam daną postać bądź wręcz identyfikuję się z nią, więc upodabnianie się do niej i odgrywanie jej na scenie to dla mnie sama radość! Uczucie, kiedy ludzie rozpoznają Cię na korytarzu, wyrażają zachwyty nad Twoją pracą i proszą o zdjęcia, to najlepsza nagroda i jeden z najprzyjemniejszych aspektów tego hobby!

Zel: Fakt, to bardzo indywidualna kwestia i mogę mówić jedynie za siebie. U mnie priorytetem jest występ i kontakt z publicznością. Prawdopodobnie jest to powodowane przez jakieś niespełnione aktorskie aspiracje. Choć nie ukrywam, że równie przyjemna jest świadomość odpowiedzialności za proces tworzenia. To duża satysfakcja kiedy patrzę jak „coś powstaje z niczego”. Zwłaszcza kiedy strój stawia przede mną jakieś wyzwania. Mimo, że są etapy tworzenia, których nie cierpię.

Barbara: Czy robicie wszystkie kostiumy/ich części samodzielnie, czy też zdarza wam się zamawiać coś u profesjonalistów (profesjonalnych cospleyerów)? Jeśli tak, to jaki budżet trzeba mieć by uzyskać pełen kostium?

kairi: Jeśli chodzi o potrzebny do wykonania cosplay budżet, wszystko zależy od tego, na jaki strój się zdecydujemy. Proste, tzw. „casualowe” cosplaye można złożyć z gotowych elementów garderoby znalezionych w sklepach z używaną odzieżą już za kilka zł/sztuka. Skomplikowane zbroje z ogromnymi broniami mogą pochłonąć nawet kilka tysięcy złotych! Na rynku dostępnych jest wiele materiałów, z którymi pracują cosplayerzy, w przypadku części z nich dostępne są tańsze alternatywy, ale musimy liczyć się z tym, że rzadko udaje się z góry określić kwotę, jaką wydamy na przygotowanie stroju. Często okazuje się, że coś pójdzie nie po naszej myśli, czegoś zabraknie, a coś trzeba będzie wykonać od nowa.

ZelJeżeli strój jest przygotowywany na konkurs – a tak jest w większości przypadków – to musi zostać przygotowany samodzielnie. Oczywiście zdarza się, że jakiś element czy też jego baza są zamawiane w jakimś specjalistycznym zakładzie, np. wyginanie plexi glassu czy zamawianie materiału z odpowiednim wzorem jest w porządku. Staramy się być maksymalnie samodzielni, ale czasem musimy skorzystać z czyjejś pomocy.
Budżety na strój zmieniają się od stopnia jego skomplikowania i to właściwie temat rzeka, więc pozostanę przy klasycznym „to zależy”.

Wywiad: M. Chudziak (Blue Bird)
Foto: <klik>

Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com