Piąty tom Chew – Śniadanie z mistrzów – to komiks, którego nie polecam czytać przy posiłkach, pomimo że fabuła kręci się wokół jedzenia. Agent Tony Chew ponownie rusza do akcji, a my możemy towarzyszyć mu podczas wykorzystywania niesamowitych zdolności cybopaty.
Główny bohater potrafi zobaczyć wspomnienia wszystkiego, co zje – ktoś w końcu postanowił wykorzystać ten dar w innym celu niż identyfikowanie ofiar przedziwnych zbrodni czy przestępców. Bo jak lepiej wydobyć tajemnice od zmarłych, niż podać ich cybopacie? Tak. Będzie kanibalizm. A to dopiero pierwsza z wielu zalet tego tomu.
Trzonem komiksu nadal jest Tony, ale pojawiają się wątki poboczne niezwiązane bezpośrednio z bohaterem. Poznamy lepiej Oliwkę – dziewczynę obdarzoną niezwykłymi talentami, która jednocześnie wykazuje pogardę dla świata charakterystyczną dla nastolatek. Z jednej strony jest wyjątkową osobą, z drugiej uosabia wszelkie stereotypy dotyczące buntowniczej, aspołecznej młodzieży. Agent Colby to następna postać pakująca się w nie lada tarapaty. Czy oddzielony od swojego partnera poradzi sobie z problemami w pracy? Bohater ten zasługiwał na większą ekspozycję i szczęśliwie się jej doczekał. Na razie obserwujemy, jak próbuje odnaleźć się w relacji z przełożonym, mam nadzieję, że w kolejnych tomach otrzymamy więcej jego życia prywatnego. Cyborg-agent to wspaniały temat na osobną opowieść.
Śniadanie z mistrzów wprowadza do serii kolejne osoby posiadające ciekawe zdolności, oczywiście ściśle związane z produktami gastronomicznymi. Wyobraźnia scenarzysty nie zna granic, zaskakuje on wymyślnymi sposobami zastosowania jedzenia. Co interesujące, elementy budujące świat przedstawiony w komiksie nie są na pierwszym planie, przewijają się gdzieś w tle – przy śledztwach prowadzonych przez agentów. Dzięki temu istnienie różnych osobliwości wydaje się czymś oczywistym – zatopionym w kreowanej przestrzeni. Jedyną wadą takiego rozwiązania jest zmiana postrzegania głównego bohatera. Jego zdolności nie wydają się już tak unikatowe i wyjątkowe, skoro co chwila otrzymujemy postaci umiejące zadziwiające rzeczy. Niezwykłość świata dodatkowo podkreślają świetne rysunki Guillory’ego. Odrealnione i groteskowe współgrają z historią Laymana i zachwycają swoją szczegółowością.
Seria nadal balansuje na cienkiej granicy dobrego smaku, ale robi to z gracją baletnicy. Wiele paskudnych scen, jak wspomniane wyżej jedzenie zwłok, przedstawionych jest w taki sposób, że nie budzi w czytelniku odruchu zamknięcia komiksu. Rozumiem jednak, jeżeli czarny, specyficzny humor nie spodoba się wrażliwszym odbiorcom. Nie jest to komiks dla każdego, ale jeśli czytaliście poprzednie części, to zapewne wiecie, czego się spodziewać. Seria cały czas utrzymuje wysoki poziom absurdu i abstrakcji, zachowując lekkość opowiadania. Jest to jedna z nielicznych pozycji, przy których można zanosić się śmiechem. Smacznego.
Chew: Śniadanie z mistrzów
Tom 5
Scenariusz: John Layman
Rysunki i kolory: Rob Guillory
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawnictwo: Mucha Comics
Liczba stron: 120
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN 978-83-61319-73-3
Wydanie pierwsze
Cena okładkowa: 49,00 zł
Premiera: 6 września 2016
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Chew #21-25.
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com